Bajeczka o lataniu
Patrząc na ptaki każdy marzy
by zasmakować ich wojaży
gdyż frunąc lekko ponad nami
gardzą ludzkimi granicami.
Nikt o paszporty ich nie pyta,
nikt nie pobiera od nich myta,
jakże więc ptakom nie zazdrościć
podniebnych lotów i wolności.
Tak łatwo się wzbijają w górę,
przefruną ponad każdym murem,
podczas gdy my, po naszej ziemi
niezdarnie pieszo wędrujemy.
I tylko w snach się zdarza czasem,
że można frunąć ponad lasem
i w locie zaznać tej radości
by ziemię widzieć z wysokości.
Lecz sny to bajka i marzenie !
Budząc się twardą czujesz ziemię…
znikła gdzieś kołdra i poduszka…
tak to jest… gdy się spadnie z łóżka !
Dwa światy
Gdzie jesteś ty, gdzie jestem ja ?
Dziś naszych myśli światy dwa
dzielą wielkie morza zdarzeń,
różnią barwy naszych marzeń…
Naszych uczuć lądolody
odgradzają słone wody
w której głębiach knują zdrady
złe, podstępne ludojady.
A byliśmy jedną wyspą…
…kiełkowała wspólna przyszłość,
rosła jakiś czas wspaniale,
miała już korzenie, …ale
wyspa nasza ? dotąd cała
pękła i zlodowaciała…
Woda wpadła między skały,
klimat zepsuł się wspaniały…
Wszelkie próby ratowania
poczynione u zarania
na panewce się spaliły…
Wkrótce nam zabrakło siły,
by z żywiołów walczyć mocą,
gdyż zarówno dniem jak nocą
obustronny ciężar winy
łamał haki, zrywał liny.
I co będzie dalej z nami ?
Na swych wyspach całkiem sami
wytężamy wzrok w dal ciemną
wyczuwając myśl wzajemną
by wpław albo na delfinie
płynąć ? zanim szansa minie
i wołamy głosem dzikim:
Wróć !… Bez ciebie jestem nikim !
Bajeczka o kiju
Wędrowiec znalazł w lesie kij do podpierania
poręczny oraz mocny. Wziął go bez wahania,
lecz po chwili uważnie ujął w obie dłonie
i z niepokojem stwierdził: Kij ma lewy koniec !
Prawy jest bez zarzutu. Lecz nim ruszę w drogę
odłamać muszę lewy… Oparł na nim nogę,
pociągnął kij do siebie. Końcówkę odrzucił,
i tym właśnie sposobem kij co nieco skrócił.
Idąc kulał z powodu zbyt krótkiego kija,
lecz dumny i szczęśliwy raźnie nim wywijał,
nagle… gwałtownie stanął zaniepokojony,
gdyż dostrzegł koniec kija znowu z lewej strony !
Ponieważ w swych poglądach był bardzo wytrwały
umieścił lewy koniec w zagłębieniu skały
i z impetem nacisnął… Kij pękł znów na dwoje…
Człowiek patrzył wnikliwie na to dzieło swoje…
Wprost nie do uwierzenia ! Miała być poprawa,
a kij ma lewy koniec ! To nieczysta sprawa !
Wściekły na upór tępy przedmiotu martwego
w rów przydrożny wyrzucił resztki kija swego.
Lecz gdy w drogę znów ruszył ? ugryzła go żmija,
bo nie miał się czym bronić bez swojego kija.
Morał bajki jest taki: Kto ma umysł ciasny
działając w zaślepieniu ? pogorszy los własny.
Jesień
Wieczorny smutek przyszedł nagle;
w zadumie patrzył, jak sad moknie
a wiatr przemienia w białe żagle
firanki powieszone w oknie…
Gość nasz w milczeniu usiadł z nami,
w odgłosy nocy się zasłuchał…
A noc płakała deszczu łzami,
bo wiatr w jej ciemne oczy dmuchał.
Do szpiku kości w nas wnikała
wczesnojesiennej nocy skarga
gdy wierzbie, która w polu stała
mroźny wirtuoz włosy targał.