Bajeczka o kiju
Wędrowiec znalazł w lesie kij do podpierania
poręczny oraz mocny. Wziął go bez wahania,
lecz po chwili uważnie ujął w obie dłonie
i z niepokojem stwierdził: Kij ma lewy koniec !
Prawy jest bez zarzutu. Lecz nim ruszę w drogę
odłamać muszę lewy… Oparł na nim nogę,
pociągnął kij do siebie. Końcówkę odrzucił,
i tym właśnie sposobem kij co nieco skrócił.
Idąc kulał z powodu zbyt krótkiego kija,
lecz dumny i szczęśliwy raźnie nim wywijał,
nagle… gwałtownie stanął zaniepokojony,
gdyż dostrzegł koniec kija znowu z lewej strony !
Ponieważ w swych poglądach był bardzo wytrwały
umieścił lewy koniec w zagłębieniu skały
i z impetem nacisnął… Kij pękł znów na dwoje…
Człowiek patrzył wnikliwie na to dzieło swoje…
Wprost nie do uwierzenia ! Miała być poprawa,
a kij ma lewy koniec ! To nieczysta sprawa !
Wściekły na upór tępy przedmiotu martwego
w rów przydrożny wyrzucił resztki kija swego.
Lecz gdy w drogę znów ruszył ? ugryzła go żmija,
bo nie miał się czym bronić bez swojego kija.
Morał bajki jest taki: Kto ma umysł ciasny
działając w zaślepieniu ? pogorszy los własny.
Bajka o bocianach
W dużym gnieździe, na starym i solidnym drzewie
tata bocian chciał lekcji synowi udzielić,
gdyż zdawał sobie sprawę, że potomek nie wie
jak sprawnie żaby łowić i czym gniazdo ścielić.
Chciał mu też wytłumaczyć, gdzie leży Afryka
i czemu odlatują na zimę bociany
Wtem młody bocian krzyknął: ?Z tego mi wynika
że pora w naszym gnieździe nadeszła na zmiany !!!
Nie będziesz mnie pouczał jak się łowi żaby
i lata do Afryki ? bo wiem doskonale,
że poziom twojej wiedzy jest ogólnie słaby
a problemów bocianich – nie rozumiesz wcale…
Wiem to stąd, że od czasu urodzenia mego
nie widziałem, byś jakieś gniazdo wybudował
albo z Afryki wrócił ? i właśnie dlatego
nie będę rad twych słuchał, ani… cię szanował.?
Staremu bocianowi serce ze zgryzoty
zamarło a łza gorzka po spuszczonym dziobie
na dno gniazda spłynęła. Nie miał już ochoty
pouczaniem potomka trudu sprawiać sobie.
A żaby, które dialog bociani słyszały
tak rechotać zaczęły z bociana młodego,
że z tego śmiechu wszystkie… w strzępy popękały
więc… nieszczęsne bociany jeść nie mają czego !!!
Gonitwa
Gonimy wciąż za szczęściem, szukamy go wszędzie,
zazdrościmy każdemu, który je zdobędzie,
chcemy urwać dla siebie choćby cząstkę małą,
wyszarpując ? niszczymy czasem resztę całą…
Stawiamy sobie cele, po nocach nie śpimy,
działając zbyt pospiesznie za błędy płacimy
a szczęście mimo wszystko czasem nam umyka
i w czeluściach niebytu bezpowrotnie znika.
A gdy po wielu próbach wreszcie się udaje
szczęście nasze dogonić ? cieszyć nas przestaje
po niezbyt długim czasie. Zamiast je docenić
lekkomyślnie pragniemy na inne je zmienić.
Zakończmy tę gonitwę! Doceńmy, co mamy!
Jakże śmieszni jesteśmy, kiedy się staramy
znaleźć bardzo daleko ? to, co mamy blisko
zwłaszcza, że… szczerze mówiąc
mamy… prawie wszystko !
Bądź …
Bądź moją muzą. Razem stworzymy
najlepsze wiersze, udane rymy…
Bądź dla mnie wiatrem, motylem, różą,
zapachem łąki… Bądź dla mnie muzą!
Bądź moją muzą i mym natchnieniem,
bądź mą radością, muzyki brzmieniem,
na horyzoncie plamką niedużą
lecz bardzo jasną… Bądź dla mnie muzą!
Bądź moją muzą. Jak to się dzieje,
że czego dotkniesz ? nagle pięknieje?
Niech twe zdolności temu posłużą
by świat wyładniał… Bądź dla mnie muzą!