Dyskretny obserwator
Już od prawieków spogląda z góry
dyskretny, ale zawsze ciekawy
wtedy, gdy płynąc po niebie słyszy
najczulsze słowa, serdeczne sprawy.
Głowę swą często skrywa w obłokach,
czas mu posrebrzył skaliste skronie?
wie, kto spotykał się z Kleopatrą
i widział Julię na jej balkonie,
on pierwszy dostrzegł Achajów, którzy
szli, aby zdobyć i zniszczyć Troję
i on był świadkiem, kiedy Petrarka
dla Laury pisał sonety swoje.
Widział złodziei i skrytobójców,
słyszał modlitwy i gorzkie żale,
lecz choćby pytać go po wielokroć
nic na ten temat nie powie wcale.
Księżyc? kosmiczny wzór poufności,
latarnik czasu, wieczny niemowa?
za tysiąclecia wspólnej wędrówki
należą mu się życzliwe słowa.
Samotność
Samotność jest jak księżyc na niebie zgubiony
lub jak mgła zapomnienia szara z każdej strony,
jest cicha i spokojnie szepce długie zdania,
gdy niezauważalnie cały świat zasłania.
Rani strzałą tęsknoty z łuku zapomnienia,
mieszka w ogrodzie smutku, w zagajniku cienia,
ubrana w płaszcz zbyt długi zawsze wraca do mnie
właśnie wtedy, gdy marzę, by o niej zapomnieć.
Lubi słuchać muzyki, siedzieć w mym fotelu,
znam wszystkie jej zwyczaje od lat bardzo wielu;
kiedy mnie ktoś odwiedza ? na chwilę umyka,
wchodzi w środek zegara i w wahadle tyka.
Czai się przeczekując, aż nadejdzie pora,
gdy tykanie zegara narośnie jak zmora
a wtedy jak ćma siada na moim ramieniu,
by w ten sposób przypomnieć o swoim istnieniu.
Nokturn
Srebrna tarcza księżyca noc rozświetla ciemną
i blask daje tak silny, że w dole pode mną
cienia niekształtna plama sunie krok po kroku
nanizana na ścieżkę widoczną w półmroku.
Kiedy głowę podnoszę ? dostrzegam w zachwycie
na granatowoczarnym, bezkresnym suficie
tysiące złotych iskier z bożego ogniska…
…każda na własny sposób jarzy się i błyska,
poniżej wyszczerbiony horyzontu zarys;
widać las, kilka krzewów, jakiś domek stary,
słychać nocnego ptaka krzyk w mroku złowieszczy,
nadepnięta gałązka pod mą stopą trzeszczy…
…a gdy nieruchomieję ? to po chwili ciszy
słyszę słabe szuranie jeża albo myszy…
ptak się gwałtownie zrywa ? i bezgłośnie prawie
powietrze przecinając miękko siada w trawie.
Stoję tak dłuższą chwilę. Słuch już wyostrzony
wychwytuje kaskadę dźwięków z każdej strony…
słychać muzykę nocy… nokturnowe brzmienia
przenikające ciemność i strefy półcienia…
tu coś dzwoni cichutko… tam miarowo kląska…
delikatnie o blachę uderza gałązka…
liście szumią przy wiatru najmniejszym podmuchu…
jęczy stary pień drzewa, choć stoi w bezruchu.
Wtem… jakby werbel zabrzmiał gdzieś z bardzo daleka
– to na nocnych przechodniów pies zajadle szczeka;
potem odgłos pociągu, hen, zza lasu ściany
zabrzmiał jak suchy piasek na papier sypany.
Kot wędrujący ścieżką znieruchomiał w chwili,
gdy usłyszał, że w krzakach jakieś pisklę kwili
i wielkie swoje oczy, latarki zielone,
z drapieżnym natężeniem zwrócił w tamtą stronę…
Nocnej muzyki dźwięki pod księżyca zorzą
dramatyczną, choć piękną kompozycję tworzą
lecz pora iść do domu ? więc już tylko słyszę
własne kroki, którymi rozdeptuję ciszę…